Zdecydowana większość ankietowanych w badaniu Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych ocenia, że utworzenie stref niskiej emisji w miastach pomoże w walce ze smogiem. Niemal taki sam odsetek opowiada się za stopniowym tworzeniem takich stref.

Utworzenie stref niskiej emisji przełoży się na zmniejszenie smogu i poprawę jakości życia w miastach - uważa 70,7 proc. uczestników badania, które w ramach Obserwatorium zrealizowało Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. Niemal tyle samo, bo 68,9 proc. badanych zadeklarowało, że zaakceptuje zamknięcie centrum miasta dla pojazdów z tradycyjnym napędem, pod warunkiem, że restrykcje będą wprowadzane stopniowo, nie z dnia na dzień. Prawie 78 proc. respondentów uważa również, że problem smogu da się ograniczyć przez wymianę taboru komunikacji miejskiej na droższy, ale niskoemisyjny.

Projekt ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, nad którym pracuje Ministerstwo Energii, zakłada możliwość tworzenia przez gminy stref zeroemisyjnych (ZEZ - zero emission zone), po których będą mogły poruszać się wyłącznie auta elektryczne. W zamyśle autorów projektu, wprowadzenie takich stref ma się również przełożyć na wzrost popularności aut elektrycznych.

"Kierunek jest dobry, ale rozwiązanie zbyt restrykcyjne. Powinno się zacząć od tworzenia stref niskoemisyjnych (LEZ - low emission zone), do których nieograniczony wjazd miałyby także pojazdy hybrydowe czy zasilane gazem CNG" - powiedział PAP Maciej Mazur z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych. Jak zaznaczył, niewiele europejskich miast, w których tego rodzaju obszary istnieją nawet od lat 90-tych, decydowało się od razu na tworzenie stref zeroemisyjnych. "Londyn planuje wprowadzenie takiej strefy dopiero w 2020 r., po 12 latach funkcjonowania strefy niskoemisyjnej" - wskazał.

Jego zdaniem, jeśli polskie przepisy będą od razu zbyt radykalne, mogą odstraszyć wiele gmin. "Ustawodawca mógłby zrezygnować z zerowej emisji na rzecz niskiej i np. dodatkowo zobligować gminy powyżej 100 tys. mieszkańców do opracowania planów utworzenia takiej strefy" - ocenił Mazur. Jego zdaniem przykład Berlina świadczy o wystarczającej skuteczności stopniowego wprowadzania restrykcji.

Stolica Niemiec w 2008 r. utworzyła strefę niskoemisyjną na obszarze 85 km kw. - 10 proc. powierzchni miasta - zamieszkałym przez 1,3 mln mieszkańców. Przez pierwsze dwa lata do strefy mogły wjeżdżać pojazdy z silnikami diesla, spełniające normę EURO 2 i z benzynowymi z katalizatorem, spełniające normę EURO 1. W 2010 r. przepisy dla diesli zaostrzono i do strefy mogą wjeżdżać pojazdy z tymi silnikami, spełniającymi co najmniej normę EURO 4. Kolejnym krokiem będzie całkowite zamknięcie centrum dla diesli, tak jak planuje to zrobić Paryż, Madryt czy Ateny.

Według berlińskiego ministerstwa rozwoju obszarów miejskich i środowiska takie podejście dało szybkie efekty. Liczba zarejestrowanych aut osobowych w Berlinie niespełniających norm strefy spadła w ciągu pierwszego roku o 70 proc. W przypadku pojazdów użytkowych spadek ten wyniósł 50 proc. W tym samym czasie emisja cząstek stałych w strefie spadła o 24 proc., a tlenków azotu - o 14 proc.

Badanie dla Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych ORPA.PL zostało zrealizowane w lipcu przez agencję SW Research, metodą wywiadów on-line (CAWI) na panelu internetowym SW Panel. W ramach badania przeprowadzono 1010 ankiet z osobami powyżej 18. roku życia.(PAP)