Ksiądz opowiada o hipokryzji Kościoła

FYI.

This story is over 5 years old.

LGBTQ

Ksiądz opowiada o hipokryzji Kościoła

Krzysztof Charamsa stracił wysokie urzędy w Watykanie i możliwość kontaktu z wiernymi, ponieważ przyznał się do bycia gejem. Dziś opowiada, dlaczego Kościół tak bardzo nienawidzi homoseksualistów

Październik 2015. Krzysztof Charamsa, w pełnym rozkwicie kariery teologicznej na najwyższych szczeblach Watykanu, zwołuje w Rzymie konferencję prasową, na której ogłasza swój coming out. Przez ludzi związanych z Kościołem katolickim błyskawicznie zostaje okrzyknięty dewiantem, zdrajcą i oszczercą. „Dla ks. Charamsy seks jest ważniejszy niż zbawienie i Bóg", grzmiał ksiądz Oko. „Ten ksiądz ujawnił się jako idiota. Nie zna sakramentów, jest kompletnie niedouczony, niech wróci do lekcji religii", pouczał Stefan Niesiołowski.

Reklama

Charamsa, zwolniony z watykańskich urzędów i uczelni, na których wykładał, a także zawieszony w prawach pełnienia posługi kapłańskiej, pozostaje księdzem i chce działać na rzecz wspólnoty wiernych. Dziś mieszka w Katalonii, gdzie walczy o prawa człowieka, szczególnie kobiet i mniejszości. Właśnie ukazała się jego książka Kamień węgielny. Mój bunt przeciwko hipokryzji Kościoła".

W rozmowie z VICE Charamsa opowiada o swoim dochodzeniu do prawdy, dlaczego Kościół ma taki problem z seksem i z jakiego powodu tak bardzo nienawidzi homoseksualistów.

VICE: Napisałeś książkę o „hipokryzji Kościoła", gdy osiągnąłeś dosyć już znaczącą pozycję w Watykanie. Kiedy zacząłeś tę hipokryzję dostrzegać?
Krzysztof Charamsa: Taką polską hipokryzję dostrzegałem chyba zawsze, ale wyjaśniałem ją sobie, że to są ludzkie słabości polskich duchownych i że jest dla niej historyczne wyjaśnienie: po odzyskaniu wolności Kościół arogancko przesadza pod pretekstem odzyskiwania tego, co uważał, że mu zabrano. Ciągle próbowałem ją usprawiedliwiać.

Jednak bardzo ostro wypowiadasz się o Kościele jako zakłamanej korporacji.
Może dlatego, że to jest mój Kościół, czyli wymagam od niego więcej. Jak się z kimś identyfikujesz, to cię bardziej boli, gdy to twoje jest bestią. Jak patrzysz na kogoś obcego, kto błądzi, to tak nie boli. Dlatego pasja książki to jest bardzo emocjonalna pasja, wyzwolenia się z czegoś, co było moim domem, sensem mojego życia. Ideały chrześcijaństwa wciąż są sensem mojego życia – ale władza Kościoła katolickiego w aktualnej formie zaprzecza chrześcijaństwu . Wiele ruchów społecznych broniących praw człowieka jest dziś bliższych chrześcijaństwu, niż patriachlana, mizogoniczna i LGBTI-fobiczna struktura kościelnej dominacji katolickiej.

Reklama

Pełna szczerość. Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco

Wykładałeś na Uniwersytecie założonym przez Legion Chrystusa, za którą to organizacją ciągnie się długa historia skandali pedofilskich i nie tylko. Czytałem, że już w latach 80. Jan Paweł II dostawał pisma o mających tam miejsce skandalach.
Myślę, że już od lat 60. wiedziano o tym w Watykanie. Wykładałem tam, gdy już nie dało się tego ukryć. Ale widzisz, to działa tak, że przy każdym zgłoszeniu przestępstwa, najpierw się weryfikuje, czy nie zgłasza go gej. Bo jeśli to jest gej, to znaczy, że chce nas zniszczyć i to nie jest prawda. Jeśli to jest ofiara pedofilii, to też chce nas zniszczyć, bo na pewno za nią stoi jakiś psycholog – ktoś, kto jest przeciwny religii. Kościół jest wyrobiony w ukrywaniu przestępstw.

Z tego, co piszesz, Kościół w dużej mierze tworzyli i tworzą go geje.
Rzeczywiście homofobię w Kościele posuwają do przodu głównie geje. Zastanawiam się, czy mamy prawo ich tak jednoznacznie, negatywnie oceniać. To są często osoby, które przecierpiały swoje i przyjęcie maski homofobicznej jest ich obroną. Muszą ukrywać, kim są i jest to niesamowity, piekielny stres i strach. To jest też sytuacja wielu gejów artystów w przeszłości, którzy ukrywali się w swoim dziele. Wyrażali to, czego nie mogli powiedzieć otwarcie. Tak samo robi wielu księży. Oni przyjmują maskę systemu homofobii, bo są zobowiązani być wierni doktrynie katolickiej wbrew własnej naturze, stają się agentami propagandy. Trudno się z tego wyrwać, gdy nakazali ci nienawidzić siebie i od dziecka wiesz, że to kim jesteś, jest grzeszne, świńskie, złe i ohydne.

Reklama

Jak się zmieniło twoje życie, kiedy poznałeś Eduarda, swojego partnera ?
Spotkanie Eduarda było dopiero prawdziwym doświadczeniem poznania drugiego człowieka w zakochaniu. W książce nie piszę, kiedy go poznałem. Ale to był dostatecznie długi czas, żebym wiedział, że pragnę z tym człowiekiem żyć przez całe życie, a dostatecznie krótki czas, żeby nikt nie mógł mnie oskarżyć o podwójne życie. Podwójnego życia nie miałem. Od początku obydwaj widzieliśmy, że żadnego podwójnego życia nie będziemy na dłuższą skalę prowadzić. Kiedy go poznałem byłem w ostatecznej fazie procesu, by znaleźć siłę na wyrażenie siebie – ale cały ten proces trwał dłuższy czas.

A gdybyś go nie poznał, to co by się stało?
Nie lubię gdybać. To była ostatnia chwila przed coming outem, czas, kiedy moja akceptacja siebie, odzyskana wartość siebie i wiedza o poniżającej mnie ignorancji mojego Kościoła doprowadził mnie do emigracji wewnętrznej i świadomości, że nie będę mógł całe życie służyć temu systemowi zakłamania. Zacząłem się budzić w 2005 roku, gdy Ratzinger zakazał święcenia osób homoseksualnych. Teraz już wiem, że te wszystkie ogłupiałe dokumenty nie mówią o kimś innym, o jakiejś teoretycznej części ludzkości, która oficjalnie nie istnieje. Mówią o mnie.

I to mówią rzeczy dość nieprzyjemne.
Mówią o mnie, choć jestem dobrym księdzem, dobrym człowiekiem. Mam świetne relacje z ludźmi, którym służę. Stygmatyzują i zohydzają gejów, rozpowszechniając fałsz na ich temat, który stoi w sprzeczności ze współczesną nauką i zdrowym doświadczeniem mniejszości nieheteroseksualnych.

Reklama

Zacząłem się budzić w 2005 roku, gdy Ratzinger zakazał święcenia osób homoseksualnych. Teraz już wiem, że te wszystkie ogłupiałe dokumenty nie mówią o kimś innym, o jakiejś teoretycznej części ludzkości, która oficjalnie nie istnieje. Mówią o mnie

Piszesz nawet, że twoja homoseksualność sprawia, że jesteś lepszym księdzem. Mógłbyś to wytłumaczyć?
Gdy zaczynasz akceptować siebie, to wpływa na całe twoje życie. Zaczynasz lepiej pracować. Gdy poznałem Eduarda zacząłem głosić lepsze kazania, być bardziej otwarty na ludzi, pisać więcej artykułów i książek. Jak mi opowiadają, że Charamsa ma obsesję seksu i dla seksu zostawił Boga, to jest śmieszne. Nie zostawiłem Boga ani Kościoła, tylko się zakochałem w drugim człowieku, zgodnie z moją orientacją seksualną. Ta miłość, zgodna z moją orientacją seksualną, dopełnia moje poszukiwanie Boga, czyli miłości. Miłość jest dobrą energią, a by się zakochać najpierw trzeba zaakceptować siebie.

Tylko że, zdaniem Kościoła, nie ma miłości homoseksualnej.
Tak. Kościół twierdzi, że geje, poważnie zepsuci, nie są zdolni do miłości, a przeżywanie homoseksualności poważnie zagraża życiu i dobru bardzo wielu ludzi. Poza tym geje mają problem z przystosowaniem społecznym.

W homofobicznym świecie na pewno.
To jest wyobrażenie z XIX wieku. Jakiegoś ukrywającego się dziwaka uczynionego takim przez odrzucający i nierozumiejący go świat. To wychodzi w dokumentach z 1975, 1986, 1992 i 2003 roku, gdzie Kościół stwierdza, że seksualność osób homoseksualnych nie ma ludzkiej formy, czyli jest nieludzka. Zacząłem sobie zdawać sprawę, że to o mnie mówią, że nie jestem zdolny do miłości, do zakochania się, bo szukam tylko – tak twierdzi Kościół – hedonistycznej przyjemności, perwersji przeciwnej naturze.

Reklama

Do miłości do Jezusa też nie jesteś zdolny?
Do miłości do drugiego człowieka. Choć może masz rację. Doktryna mówi tak: osoby homoseksualne nie mogą być szczęśliwe, ponieważ akty homoseksualne są przeciwne Bogu, czyli czynią ich nieszczęśliwymi i nie pozwalają na realizację siebie. Bo szczęśliwym można być tylko wypełniając Bożą wolę. Hierarchowie takimi zdaniami manipulują życiem osób homoseksualnych, z którymi nigdy nie rozmawiali. To znaczy oczywiście rozmawiali między sobą geje w sutannach, ale nie rozmawiają z normalnymi osobami homoseksualnymi i nie mają żadnego kontaktu, z tym co mówi nauka o homoseksualności. Nie licząc „naszych" ekspertów jak Joseph Nicolosi, czy Paul Cameron, albo nasz ekspert gender Tony Anatrella.

Eksperci od terapii konwersyjnej.
Tak. To prawo zakazujące święcenia osób homoseksualnych ma swoją podstawę „naukową". Twierdzi się, że osoba homoseksualna nie może nigdy w życiu zdobyć dojrzałości psychicznej i seksualnej. Faktycznie jest porównywana z osobą chorą psychicznie. W tej sytuacji nie może pełnić funkcji odpowiedzialności za drugiego człowieka, jaką ma ksiądz. Jako osoba psychicznie ułomna, zarażona złymi wpływami, jest wykluczona. Nieważne, czy obieca abstynencję od seksu na całe życie. To nie wystarczy. Nie może być księdzem. Na podstawie orientacji seksualnej, której Kościół nie uznaje, czyli na podstawie tego, co Kościół nazywa skłonnościami, tendencjami, które latają i zarażają, ta osoba jest wykluczona z możliwości święceń. Zresztą to samo się robi z kobietami. To jest przeciwko prawom człowieka. To podpisane przez Ratzingera prawo homofobiczne przypomina prawa antysemickie Hitlera, które też miały pseudonaukowe podstawy i wykluczały Żydów z bycia podmiotem ludzkim.

Reklama

Piszesz, że Kościół jest sprzymierzeńcem Putina i ajatojlahów, nawołujących do mordowania gejów.
Tak. Kościół nigdy nie potępi obozów koncentracyjnych w Czeczeni. Powie tylko, że może to trochę przesadzona kara, ale państwo ma prawo ograniczać wolność osób niebezpiecznych, nakazać ich leczenie albo je neutralizować czy eliminować, gdy stwierdzi, że zagrażają otoczeniu, a geje są według Kościoła takim zagrożeniem. Długo byłem przekonany, że pozycja Kościoła jest słuszna, ale też nie do końca zdawałem sobie sprawę ze znaczenia tekstów, które Kościół stworzył. Gdy przeprowadzałem ich egzegezę zacząłem rozumieć, że mamy np. słuszną dyskryminację. Wiele mediów krytykuje homofobię kościelnych ekstremistów, ale uważa, że generalnie jest on ok. Ale to jest fałsz. Ci ekstremiści są właśnie wykładnią tego, co Kościół tak naprawdę myśli, co nakazuje każdemu katolikowi. To stąd rodzi się mój bunt. Nie jest przeciwko jakimś ludziom, którzy się mylą, ale przeciwko doktrynie Kościoła, która musi skonfrontować się z nauką i rzeczywistością.

Gdyby Kościół mówił to, co naprawdę myśli, to papież gadałby jak Terlikowski?
Tak. Może trochę styl i poziom intelektualny byłby inny. Dokumenty Kościoła są bardziej inteligentnym i sprytnym zagraniem niż pewne fundamentalistyczne tuby kościelnego reżimu, które zresztą mają kościelne przyzwolenie, by w imieniu tegoż Kościoła urabiać opinię społeczną.

W Watykanie chyba pracuje jednak sporo inteligentnych ludzi.
Jest tam wielu zupełnie niegłupich, ale posłuszeństwo systemowi zaślepia nawet całkiem inteligentnych ludzi. Jest też wielu zupełnie głupich wyrobników, karierowiczów, szczególnie wśród Polaków.

„Siostrzeńców" Wojtyły, których ciocie szyły skarpety papieżowi, jak piszesz w książce?
To taki żart, żeby z uśmiechem zobrazować pewien fenomen naboru, gdzie wchodzi się liżąc tyłek, nie za kompetencje. Miałem kolegów, którzy po dwóch latach wciąż nie mówili po włosku, języku ich pracy. I robili kariery. Ostatni zatrudniony Polak w mojej kongregacji nie robił nic poza wprowadzaniem kolesiów do grobu Jana Pawła tylną bramą i podwożeniem w czasie pracy na lotnisko polskich biskupów. To są przyszli biskupi Polski. Ostatecznie Watykan to wylęgarnia hierarchii często tępych karierowiczów, nie ludzi, którym drogi jest wymiar duchowy egzystencji.

Ale ty nie chciałeś rządzić, chciałeś dociekać prawdy, dlatego pragnąłeś dostać się do Świętej Inkwizycji.
To było moje marzenie młodości: Inkwizycję traktowałem jako inny rodzaj pracy teologa. Dopełniało mi to pracę na uniwersytecie, dzięki której moja myśl się rozwijała. Z czasem coraz bardziej miałem problem z powtarzaniem tego, co muszę powiedzieć. Wiedziałem też, czego nie mogę powiedzieć.

Najlepsze z VICE w twojej skrzynce. Zapisz się do naszego newslettera

Bałeś się, że doniosą?
Tak, to się zdarza. Ale bawiłem się w pytania, różne wątpliwości. Gdy powiedziałem za dużo, obracałem to w żart. W tym środowisku nabierasz autokontroli, to znaczy, że sam wiesz co możesz, a czego nie możesz powiedzieć, studiować, poznawać i tak już nikt nie musi cię kontrolować: kontrolujesz się sam.

Długo też uważałeś, że geje nie istnieją
Wykreślałem temat. Tak jak to było w Polsce podczas komunizmu czy w każdym innym reżimie. Powiedzieli ci, że pewnych tematów nie będziemy używać. „Nie będziemy porównywać komunizmu i innych systemów, zajmijcie się pszczołami". Gdy pracujesz intensywnie – wykładasz na uniwersytecie, pracujesz z ludźmi na parafiach, a w każdy weekend zbierasz pieniądze na pomoc dla prześladowanych chrześcijan – to jest dosyć łatwe. Jesteś kompletnie zajęty czym innym, tym, na co reżim ci pozwolił. Dopiero potem sobie zdajesz sprawę, że amputowałeś sobie swoją tożsamość. Nie nogę, nie penisa, nie jakąś część, ale głowę. Zabiłeś siebie, bo nakazali ci zaprzeczyć temu, kim jesteś.